Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
japs Kapral
Dołączył: 05 Paź 2005 Posty: 5 Skąd: Częstochowa
|
Wysłany: 05 Paź 2005 09:01 pm Temat postu: |
|
|
szczepan napisał: | W kantynie był pyszny żurek szczególnie w poniedziałek rano o papierosach spod lady nie wspomnę Caro, Wiarus, Kapitan, to były extra fajki w 1988.
Tak było naprawdę. |
A na początku zeszły wszystkie Eros_Olex z kantyny ( czy ktoś jeszce kojarzy co to za przedmiot ? )
We wszystkich pokojach grało się nimi w piłkę siatkową lub strzelało na korytarzach.
Jeden raz wisiała wypełniona w połowie wodą na klamce od pokoju wychowawców na dyżurze wychowawczyni , której nazwiska z wiadomych względów nie przypomnę.
W kantynie można było obejrzeć Teleekspress |
|
Powrót do góry |
|
|
AdamR Starszy Sierżant
Dołączył: 22 Lis 2005 Posty: 27 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 25 Lis 2005 12:38 pm Temat postu: kantyna... |
|
|
Mój pierwszy kontak z kantyną był jeszcze na egzaminach do szkoły, dowiedziałem się że mam poprawkę z matmy&fizyki (ustną) ala znalazł sie koleś który miał odpowiednie zeszyty... więc obsiedliśmy stolik, zamówiliśmy górę pączków i stukaliśmy.
Zanim nie usiadłem do tego stolika mój matematyczny umysł był pusty jak wazonik ZSMP na biurku Pani Krystyne Eł.., a po 3 godzinach maratonu jak wszedłem do sali na egzamin poszło mi zadziwiająco dobrze, choć wiem że to był spory fart - kantyna pozostała dla mnie miejscem magicznym. _________________ matura 94 |
|
Powrót do góry |
|
|
AdamR Starszy Sierżant
Dołączył: 22 Lis 2005 Posty: 27 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 25 Lis 2005 12:41 pm Temat postu: Hot-dogi |
|
|
Odnośnie "okienka z żarciem" przy kantynie...
Hot-dogi stanowiły dla mnie podstawowy przelicznik przy obliczeniach należności jakie dostawałem za "pomoc" w wykonywaniu prac z plastyki _________________ matura 94 |
|
Powrót do góry |
|
|
Jurek 19732 Starszy Chorąży
Dołączył: 01 Lis 2005 Posty: 197 Skąd: Ostrow Wielkopolski
|
Wysłany: 01 Gru 2005 07:49 pm Temat postu: Panie Kapitanie pusc nas do domu |
|
|
kantyna byla super zolte Radomskie Wiarusy albo Caro z podwojnym filtrem to byly czasy a kiosku nie wspomne gdzie byle tylko Albanskie Deesy (kiosk kolo mostku przy budowlance) a potem kryzys z fajkami paczka krakowskich Popkow na rynku kolo dworca kosztowala 800-1000zl to bylo duzo kasy,przykladowo bilet z Ostrowa do Czestochowy kosztowal 202 zl.pozdrawiam 1988-1990 kl C pokoj 108 ZIUTEK |
|
Powrót do góry |
|
|
Avant-garde Starszy Kapral
Dołączył: 06 Sty 2006 Posty: 10 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 07 Sty 2006 06:48 pm Temat postu: kantyna... |
|
|
ja pamiętam że często/jeśli były pieniądze/ do kantyny chodziło się na ciastka "ptysie" - przynajmniej ja w latach 1986/87 w OLW chodziłem prawie non stop "niedojedzony"...
papieroski "kapitany" i "wiarusy" też pamiętam - można je było kupić zaraz po przyjeżdzie z przepustki... - były pieniądze od rodziców !
po kilku dniach paliło się juz tylko "starty" bez filtra... _________________ pozdrawiam
p.k.
rocznik 1971 klasa D pokój 109 |
|
Powrót do góry |
|
|
Gosia (Klopot)Kopacz Starszy Szeregowy
Dołączył: 06 Lis 2007 Posty: 4 Skąd: USA
|
Wysłany: 08 Lis 2007 09:35 pm Temat postu: |
|
|
Co do SKLEPIKU to owszem byl i przejelysmy go od starszego rocznika w II klasie (1994). Ja i Aneta postanowilysmy byc "wlascicielkami". Nazywal sie "ANGOS" i dzialo sie tam rzeczy wiele. Od swiezych buleczek co rano przywozonych z piekarni we Mstowie, po paluszki, chipsy, gumy, lizaczki... do fajeczek na sztuki (nikomu nie chcialo sie podczas mrozow ganiac do Kiosku Ruchu obok przystanku wiec woleli u nas zaplacic wiecej), wina na kielonki i podpasek dla kobiet w potrzebie... bylo wszystko . Depesz ma racje o lokacji, zaraz obok glownego wejscia po prawej stronie.
Wszystko szlo jak "buleczki z maslem" i bylysmy pewne z Aneta ze zbijemy fortune na lewych "artykulach" jednakze wiekszosc panow z OLW byla tak urocza i tak potrafila nam namacic w blond czachach, ze po podliczeniu konta bylysmy po uszy w dlugach! Zeszyt z nazwiskami ludzi, ktorzy brali na "kreske" wciaz mam gdzies na strychu w Czestochowie. Przy kolejnej wizycie w Polsce nie omieszkam odnalezc i zaczne sciagac dlugi!!!!
O i jeszcze jedno: byla to swietna kryjowka przed nauczycielami, oraz fenomenalna wymowka aby zamiast na lekcje udac sie po "TOWAR" na rynek na Zawodziu. Chlopcy nas kochali bo zawsze musialysmy miec ze dwoch chetnych aby ten towar do szkoly dostarczyc.
p.s. Panie Rafale z Radomia kolezanka Malgorzata Ciebie tazke serdecznie pozdrawia! ! ! |
|
Powrót do góry |
|
|
|