Cześć pamiętam jak do klubu ucznia przyjechała Śląska Estrada Wojskowa na występy. Nawet spoko było,ale najfajniejsze były te laski co tam tańczyły. W jednym popisie tanecznym unosiły nogę na wysokość głowy partnera i obracały się w koło.Oczywiście miały do tego numeru extra mini, co nam się bardzo spodobało i nas ożywiło tak że dziewczyny dostały takie brawa,że bis musiał być bo z klubu nic by nie zostało.Dziewczyny wyszły tańczą sobie i nadchodzi - TA CHWILA, a one z uśmiechem obiegają partnerów ,kłaniają się zadowolone i kończą popis.I z majteczek nici.
Ubaw był niezły.
Cześć
Ja mieszkałem na parterze IV internatu i swego czasu namiętnie walczyliśmy z innym pokojem (B klasy) na petardy. Wrzucało się serię petard w środku nocy przez otwarte okno, a bój był całonocny... _________________ ps. "uśmiech"
rocznik 1974
matura 1993
klasa IV A
Wysłany: 17 Paź 2004 01:03 pm Temat postu: Orkiestra i inne gagi.
Pamiętam orkiestre i starszego kapelmistrza, przydzielił mi klarnet, potem musiałem kombinować żeby sie uwolnic od prób. Pamiętam tez jak orkiestra w Klubie Ucznia zagrała Mazurka Dąbrowskiego- to była ich własna interpretacja.(hehehehehe)
Było też tak kiedyś, że z kolegami zamiast na pierwszy obóz po I klasie postanowiliśmy się urwać na obóz spadochronowy, zaświadczenia ze zgoda rodziców na skoki wycyganiliśmy od takiej wychowawczyni co mówiło się na nia MRÓWA, nie wiedziała co robi, dobrze, że nikomu nic się nie stało.
Marcinie M. pamiętam jak wjechaliście na plac radiowozem - to było coś.
Wysłany: 17 Paź 2004 01:05 pm Temat postu: Petardy i kibel
Petardy wrzucało się do kibli, worki z wodą tez najlepiej jak ktoś siedział na tronie, kiedyś Wojtek Dukowicz w umywalni połozył sztuczne gówno- ubaw był niezły
Rafał r. 73
Może ktoś z rocznika 73 pamięta jak po nocach rozbijaliśmy wszysyko co ze szkła o budynek za naszym internatem?W ostatnie noce naszego pobytu w OLW z okien leciały i leciały różne ciekawe rzeczy(spoko butelek było mnogo) hałas był niezły i zabawa ok jak na ten wiek
A rano PORZĄDKI za internatem
Wywoływanie ducha Adolfa Hitlera (patrz post Depesz) to był majstersztyk: keczup jako krew, Olo schowany za szafą, owinięty w dywanik i mówiący do słoika, na sznurku miał uczepione okno, którym trzaskał od czasu do czasu, przy bezpiecznikach elektrycznych ekipa techniczna - światło co raz się zapalało i gasło, no i grupa wywołujących ducha z recznikami w ustach żeby nie parsknąć śmiechem, tylko jeden Rogaś wytrzymywał i prowadził tę farsę, no i przerażony Auschwitz (vel. Oświęcim), biegający po korytarzu z dużym ściennym, drewnianym krzyżem = akcja nie do powtórzenia. Najlepszy był tekst wystraszonego po całej akcji: "a mówiłem żeby wywoływać Marię Skłodowską"
W 108 zrobiliśmy kiedyś akcje zgromadzenia wszystkich z internatu, wychowawczyni (chyba Papuśna) miała niezła minę kiedy chodziła ok. godz. 22 i sprawdzała stany w pokojach a tam prawie nikogo, no a w 108 ponad 70 osób (dokładnie będzie wiedział Rogaś , bo to on liczył) _________________ rocznik 75, klasa IV D. pok. 108
Heh. Największe jaja w naszej klasie były chyba zawsze z żubroniem. A ta scenka, którą opiszę, to chyba wszystko przebiła.
żeby to dokładnie opisać, najpierw mały wstęp.
I tak: mieszkaliśmy na 2-im piętrze (chyba 208). W drzwiach do pokoju była zepsuta klamka - rozpadała się na dwie części (jedna wewnątrz, druga na zewnątrz pokoju) i oczywiście kto by tam gwoździa wkładał, żeby była cała. Ponieważ nagminnie ktoś nas zamykał od zewnątrz - ten, kto ostatni wchodził, zamykał drzwi, a klamkę chował... Dodatkowo w rurach z wodą ciągle wyło i ponieważ przeszkadzało to w poobiedniej drzemce (bo raczej nie w nauce chyba ) ktoś to ciągle zakręcał (kurek na parterze był, a dokładnie to tylko w rurach z zimną wodą chyba było, a te z ciepłą nie huczały aż tak). W naszym pokoju czajnik stał na stole, który z kolei stał z jednej strony łóżka a zdrugiej strony tegoż było gniazdko i kabel biegł przez sam środek łóżka żubronia. Tyle tytułem wstępu.
Nasz etatowy pechowiec żubroń kręcił sie po pokoju, podczas gdy ktoś w czajniku wstawił wodę. Pech chciał, że bohater skeczu rzucił sie na łóżko w chwili, gdy zaczynała się ona gotować i wylał ją na wiadomą część ciała(kabel jak wspomniałem we wstępie przez środek wyrka biegł). Ze zwierzęcym wrzaskiem rzucił się do drzwi - w których rzecz jasna nie było klamki... Ktoś ją w panice po jakims czasie znalazł, ale kiedy żubroń dotarł do łazienki i chciał ulżyć sobie chłodną wodą, okazało się, że w kranie jest tylko gorąca...( z przyczyn opisanych we wstępie). A później jeszcze inny kumpel, gdy prowadził do nas karetkę, mało pod nią nie wpadł.
Po kilku tygodniach noszenia spódniczki żubrzak wrócił do siebie i nawet płodny jest, choć nie od razu było wiadomo, czy tak będzie... _________________ rocznik 78, klasa d
pozdrawiam wszystkich miło wspominać JA miło wspominam pierwsze WAGARY W OLW klasy B92 zresztą cała szkoła była ok marcin M z d klasy pozdrawiam _________________ bobo
Wysłany: 30 Lis 2004 10:22 am Temat postu: Panie Kapitanie, puść nas do domu
ja pamietam dobrze radiowezel, bo sam sie w to bawilem:)
zalozycielem byl Piotrek Malinowski z mej klasy ale go wyrzucili za nauke i w schedzie zostawil mnie i Cwirkowi radio:)mam mnostwo wspomnien zwiazanych z radiowezlem, ale i tak najbardziej pamietam walki z Wiatrakiem o to gdzie i na ktorych przerwach bedzie leciala muzyka i oczywiscie koncerty zyczen:) niezly byl tez konkurs na prezenterki radiowe..... pamietam tez pielgrzymki z klas majacych zajecia w skrajnych salach, obok ktorych usytuowane byly zewnetrzne glosniki na placu apelowym, a klasy prosily o cicha muzyke podczas lekcji np ze Smoczyca:)...moglbym tak dlugo....a utwor "U" zesplu Ten Sharp byl kultowy bo byla to pierwsza kaseta zakupiona do radiowezla:)....na razie starczy:) pozdrawiam wszystkich sluchaczy radiowezla:)
Wysłany: 20 Gru 2004 08:48 am Temat postu: ze szkoły
na początku buda była w budynku, gdzie był internat, pierwszy od stołówki,
siedzi gość na HISTORYI z P. łyszczarz, początki państwa polskiego,
zmęczony był strasznie i przysnął w pierwszej ławce od drzwi, historyjnica mówi o drzwiach gnieźnieńskich, ten naraz się ocknął i się odzywa
"Co drzwi? ktoś pukał?" wstał z ławki poszedł sprawdzić, nikogo nie ma i mówi " nie, śniło mi się" i usiadł. cisza w klasie a za chwilę salwa śmiechu, p łyszczarz nie skumała o co chodzi i po chwili dalej prowadziła lekcję
" Bohater to kolec" klasa C, R. 1972 _________________ Rocznik 72 Klasa B; Dariusz Sołtysiak, kpt. Ujma Stanisław
Wysłany: 21 Gru 2004 04:04 pm Temat postu: najśmieśniejsza rzecz jaka
Rzepa pamiętasz jak byliśmy na komisji lekarskiej?U okulisty.Wyobraźcie sobie wszyscy czytający ten tekst jak to Sir RZEPA próbował przekonać okulistę,że ma słaby wzrok.Już po kilku zmianach okularów zniecierpliwiony pan doktor wskazując bardzo dużą 4 na samym szczycie piramidy spytał Rzepę czy widzi tę cyfrę.A Rzepa najspokojniej w świecie jakby nigdy nic spytał LEWą CZY PRAWą?Ja nie mogłem powstrzymać śmiechu.W efekcie tego zajścia obaj wylądowaliśmy na badaniach specjalistycznych...u psychiatry i psychologa we Wrocławiu.Baca Ty też chyba to pamiętasz. :l ol:
Wizyta lekarska,która miała na celu orzeczenie kategori zdrowia!
Oczywiście pamiętam, prawdę powiedziawszy wiedziałem doskonale,że życie stawia przedemną inne zadania i to spowodowało moją frywolność w rozmowach z lekarzami Pamiętam że wizyta w psych.we Wrocławiu była dla mnie jak i dla wielu zaslużonym wyjazdem sponsorowanym przez nasza szkole
Oj dzialo sie _________________ Maiusz RZEPECKI rok74
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach